28 kwietnia 2024

Biskup Karol Maria Splett cała parwda

Splett1.jpg

Carl Maria Splett

(1898-1964)

Carl Maria Splett urodził się 17 stycznia 1898 r. w Sopocie. Ochrzczony został w kościele św.Trójcy w Oliwie – swojej późniejszej biskupiej katedrze. Wychował się w bardzo katolickiej rodzinie, nic więc w tym dziwnego, że obrał stan duchowny. 10 lipca 1921 r. w Pelplinie otrzymał święcenia kapłańskie i w tym samym roku wyjechał na studia do Rzymu.
W 1924 r. wrócił do Gdańska i przez następnych kilka lat pracował w różnych parafiach. W 1938 r., po rezygnacji biskupa Edwarda O’Rourke, mianowany został przez papieża biskupem Diecezji Gdańskiej. Nominacja ta miała poparcie hitlerowskich władz Gdańska.
Wiadomo, że znał język polski i niektórzy utrzymują, że był przyjaźnie nastawiony do gdańskich Polaków, o czym świadczyć może na przykład drobny gest, polegający na wydrukowaniu obrazków upamiętniających konsekrację biskupią również po polsku. Spotykał się też często z gdańskimi Polakami.
Po wybuchu wojny, rozpoczęły się represje skierowane przeciwko duchowieństwu katolickiemu. Księża byli aresztowani bez względu na język w jakim sprawowali liturgię. W pierszych dniach wojny pozbawiono wolności m.in. Bronisława Komorowskiego, Franciszka Rogaczewskiego, Mariana Góreckiego, Bernarda von Wiecki, Roberta Wohlfeila, Ernsta Karbauma i Waltera Hoefta. Łacznie z siedmiusetosobowego stanu katolickiego duchowieństwa w Wolnym Mieście do hitlerowskich więzień trafiło ok. 450 księży, z czego ponad dwustu straciło życie.
Biskup Splett interweniował u gauleitera już 5 września. Jego interwencja nie przyniosła skutku. Księża nie zostali zwolnieni.
W liście do papieża, z 14 stycznia 1949 r., Splett tak wspominał odpowiedź udzieloną mu przez Gestapo w związku z jego interwencjami w sprawie represji wobec katolickich księży:
W odpowiedzi na moje zapytanie Gestapo odpowiedziało, że Kardynał Hlond wezwał na falach radia watykańskiego polską ludność do oporu i że Gestapo musi temu przeciwdziałać. Powiedziano mi, że Kardynał Hlond wezwał Polaków do organizowania się pod przywództwem księży i nauczycieli. Stąd liczni księża i nauczyciele zostali aresztowani i straceni lub zamęczeni w najstraszliwszy sposób.
Ta relacja zdaje się wskazywać na faktyczne źródło (albo raczej pretekst) prześladowań katolickich księży, rzekomo szykanowanych przez Spletta.
Splett2.jpg
Imprimatur bpa Spletta dla modlitewnika i śpiewnika diecezji gdańskiej z 1940 r.
Interwencje Spletta u hitlerowskich władz, w których przyjaźnie do niego nastawieni autorzy chcą widzieć objaw oporu przeciw hitleryzmowi, w istocie były prawodpodobnie jedynie oczywistym ujęciem się zwierzchnika za prześladowanymi podwładnymi. Stosunek biskupa do nowej sytuacji objawił się publicznie na przykład w formie listu pasterskiego z 4 września 1939 r., w którym pisał m.in.: W tej historycznej godzinie dziejowej nie zapomnijmy podziękować Bogu najwyższemu i prosić go o dalsze błogosławieństwo dla przyszłości, Führera, narodu i ojczyzny. List uzupełniony był następującą modlitwą: Wszechmocny, wieczny Boże! W Twoich rękach spoczywa władza nad wszystkimi państwami i krajami świata. (…) Pozwól rządowi naszego kraju być zwierciadłem Twojego nieskończenie potężnego i sprawiedliwego, dobrego i mądrego kierowania światem. Twoja święta wola niechaj będzie jemu prawem wszystkich praw. (…) Roztocz szeroką swoją łaskę, O Panie, nad naszym Führerem, narodem i ojczyzną. (…) Ochraniaj całą naszą niemiecką siłę wojenną na ziemi, jak i na wodzie, a zwłaszcza okręty i samoloty, które znajdują się w rejsie lub w powietrzu (…). Jak widać biskuo Splett zaangażował w opiekę nad Führerem i jego dzialnością samego „Boga najwyższego”. Używając słów „dalsze błogosławieństwo”, uznał widocznie dotychczasowe sukcesy wojny z Polską za błogosławieństwo dotychczasowe. Skomplikowana konstrukcja modlitwy za kanclerza Hitlera i jego rząd, próbuje nadać nazistowskim dążeniom do władzy nad światem cechy boskeigo natchnienia. W każdym, kto zna wyczyny Luftwaffe, Kriegsmarine i całej wojennej machiny III Rzeszy, modlitewny passus wzywający Boga do czynnego włączenia się do wojny przez chronienie armii, samolotów i okrętów, musi budzić jednoznacznie negatywną reakcję. Na obronę Spletta można jedynie zauważyć, że 4 września mógł jeszcze nie wiedzieć jaka to będzie wojna. Nie da się jednak ukryć, że biskup uznał aneksję Wolnego Miasta przez III Rzeszę, za działanie słuszne i zbawienne, skoro w liście pasterskim napisał:
Dziś cieszymy się i serdecznie dziękujemy Bogu, że spełniło się życzenie wszystkich Gdańszczan rychłego powrotu do niemieckiej wspólnoty.
W grudniu 1939 Carl Splett został mianowany administratorem apostolskim diecezji chełmińskiej, w związku z ucieczką za granicę tamtejszego biskupa, Wojciecha Okoniewskiego. Nominacja ta została polski rząd na uchodźstwie uznana pogwałcenie postanowień konkordatu. Po wojnie była jedną z przyczyn jego wypowiedzenia.
Wkrótce zaczęły się również naciski na biskupa, aby zakazał używania języka polskiego w liturgii. Splett takiego zakazu początkowo nie wydał. W wyniku tego na księży katolickich, którzy spowiadali wiernych po polsku, spadły nowe represje. Część z nich została aresztowana, pozostali zaś byli wzywani przez Gestapo i zastraszani. Hitlerowska propaganda odpowiedzialność za los aresztowanych kapłanów zrzuciła na biskupa.
W takiej sytuacji, 1 kwietnia 1940 r., biskup podjął w końcu decyzję o wydaniu zakazu spowiadania po polsku. Mimo wydanego zakazu, sam spowiadał po polsku, a podlegającym mu księżom zalecał prywatnie, by w tej kwestii kierowali się własnym sumieniem. Znana jest relacja ks. Alojzego Licznerskiego, który opowiedział o sposobie omijania zakazu w formie tzw. „spowiedzi kartkowej”. Polegała ona na wręczaniu księdzu w konfesjonale kartki z grzechami spisanymi po polsku. Splett, w czasie wizytacji jednej z pomorskich parafii sam spowiadał w ten sposób, a miejscowemu proboszczowi doradził jedynie ostrożność.
Wiadomo jednak, że udzielał pomocy ukrywającym się Polakom, że wspomagał finansowo rodziny zamordowanych księży.
Kiedy w marcu 1945 r. Rosjanie stali u bram Miasta, do biskupa zgłosił się Konrad Simons – niemiecki oficer odpowiedzialny za ewakuację ludności. Zaproponował Splettowi wyjazd z Gdańska i zaoferował się zorganizować odpowiedni transport. W odpowiedzi usłyszał: Myśmy tu nad niejedną otwartą mogiłą mawiali, że śmierć jest bramą do życia. Teraz chcemy to, cośmy głosili, potwierdzić postawą. Biskup i każdy jego kapłan pozostanie na swoim posterunku.
Splett3.jpg
Carl Maria Splett w czasie procesu w Gdańsku w 1946 r.
Trudno dociec, co wywołało taką właśnie postawę u biskupa, który został biskupem właśnie ze względu na swoją spolegliwość i nie odznaczanie się zbytnią stanowczością w żadnej sprawie. Już w kwietniu 1945 r. Splett został aresztowany przez Rosjan, jednakże wkrótce zwolniono go „z okazji 1 maja”.
Po „wyzwoleniu” rozpoczęła się nagonka na gdańskiego biskupa. Polskie gazety oskarżały go o „szykanowanie polskich księży, uzurpowanie sobie prerogatyw polskiego biskupa morskiego i demonstracyjne wizytowanie diecezji chełmińskiej” (ks.H.Weryński na łamach Dziennika Polskiego). Nazywano go „hakatystą” i „hitlerowcem w szatach biskupich” (Bolesław Dudziński, Robotnik). Żądano wydalenia Spletta do „Vaterlandu” (Polska Zbrojna). Do Wojewódzkiej Rady Narodowej w Gdańsku zgłosiła się rzekomo delegacja ludności kaszubskiej, żądająca wysiedlenia biskupa do Niemiec i przyłączenia diecezji gdańskiej do pelplińskiej. Polska administracja kościelna, w osobie prymasa Augusta Hlonda, również wywierała presję, aby Splett zrzekł się swej funkcji. Odmówił, motywując to posłuszeństwem względem papieża i kościoła, od którego otrzymał nominację.
Władze polskie wzbraniały się przed jego aresztowaniem, obawiając się reakcji kościoła na uwięzienie biskupa. Negatywne nastawienie polskiej hierarchii kościelnej do osoby Spletta szybko władzę ludową tych obaw pozbawiła i 9 sierpnia 1945 r. Splett został ponownie aresztowany.
Łatwym do przewidzenia było, że w odróżnieniu od gdańskiego biskupa, który mimo wszystko ujmował się za polskimi księżmi aresztowanymi przez nazistów, polska administracja kościelna nie zaprotestowała przeciwko pozbawieniu go wolności przez polskie władze. Pamiętać chciano wyłącznie ów zakaz spowiadania po polsku i rzekome zwalczanie polskości w Wolnym Mieściei diecezji chełmińskiej.
Po aresztowaniu biskupia nominacja Spletta została „zawieszona” przez prymasa Hlonda, a diecezja gdańska otrzymała kościelnego administratora – ks.Andrzeja Wronkę. Ekspertom od prawa kanonicznego pozostawmy kwestię legalności takiej decyzji. Polscy księża z Gdańska, znający swojego biskupa jeszcze sprzed wojny i w czasie niemieckiej okupacji, stawali w jego obronie. Głosy te zostały jednak przez prymasa zignorowane.
1 lutego 1946 r. Specjalny Sąd Karny w Gdańsku skazał Spletta na mocy dekretu PKWN z 31 sierpnia 1944 r. o wymiarze kary dla faszystowsko-hitlerowskich zbrodniarzy winnych zabójstw i znęcania się nad ludnością cywilną i jeńcami oraz dla zdrajców narodu polskiego na osiem lat więzienia. Biskup oskarżony został o to, że idąc na rękę okupacyjnej władzy niemieckiej, działał na szkodę Państwa Polskiego i duchowieństwa katolickiego oraz ludności cywilnej przez to, że: 1) zabronił udzielania Sakramentów Świętych, a w szczególności spowiedzi w języku polskim, 2) zabronił głoszenia kazań po polsku i śpiewania w kościele pieśni w języku polskim, 3) zarządził usuwanie z kościołów napisów, emblematów i chorągwi polskich, 4) odmówił przyjęcia na poprzednio zajmowane stanowiska księży polskich wracających z obozów koncentracyjnych, o ile nie byli zapisani na listę narodowościową niemiecką (volkslistę).
Warto jednak przyjrzeć się bliżej przepisowi, będącemu podstawą ukarania biskupa wieloletnim więzieniem. Artykuł 1 § 2 wyżej przywołanego dekretu PKWN, mówił: Kto, idąc na rękę władzy państwa niemieckiego lub z nim sprzymierzonego przez wskazanie lub ujęcie działał na szkodę osób ze względów politycznych, narodowościowych, wyznaniowych lub rasowych poszukiwanych lub prześladowanych przez władze, podlega karze śmierci. Zaś w Artykule 5 § 1 określono, że działanie pod przymusem, pod wpływem groźby, rozkazu lub nakazu nie zwalnia z odpowiedzialności karnej, może jednak skutkować złagodzeniem kary. Czy cokolwiek z tego o co oskarżono Spletta można uznać za wskazanie lub ujęcie osób? Co ma zakaz odprawiania modlitw i śpiewania w takim czy innym języku do denuncjacji lub schwytania człowieka?
Na procesie zeznawali również księża. Wyraźnie zaznaczył się przytym podział na tych, którzy pochodzili z Pomorza i znali Spletta sprzed wojny oraz na tych, którzy przybyli na Pomorze tuż po wojnie. Ci pierwsi z reguły bronili biskupa. Dla tych ostatnich był głównie przedstawicielem znienawidzonego narodu i posłusznym wykonawcą woli hitlerowców. Każda decyzja, którą wydał jako biskup, a która nie była po myśli napływowym księżom i zakonnikom, uznawana była za zamach na polskość i jako taka przedstawiana była w trakcie procesu.
Naganna ocena postępowania biskupa względem kościoła nie przeszkodziła polskim władzom wprowadzić na podbitych przez Armię Czerwoną terenach identycznego zakazu sprawowania liturgii – tym razem w języku niemieckim.
Biskupa osadzono w więzieniu we Wronkach. Był tam szykanowany, dręczony fizycznie i psychicznie oraz poniżany. Ośmioletni wyrok odbył w większości w karcerach i izolatkach. Żądano od niego oświadczeń potępiających działalność papieża i proponowano podjęcie tajnej współpracy ze służbami specjalnymi, a nawet zerwanie z Rzymem i przejście do kościoła narodowego. O ile wiadomo przetrwał ten koszmar i pozostał wierny swojej, trudnej do bliższego sprecyzowania koncepcji.
Po ośmiu latach został formalnie zwolniony, przewieziono go jednak do klasztoru w Starym Borku, gdzie był stale pilnowany, a następnie do klasztoru w Dukli, gdzie był przetrzymywany przez kolejne trzy lata, do 1956 r.
Splett4.jpg SplettPlyta.jpg
Lambertuskirche w Düsseldorfie – miejsce wiecznego spoczynku Carla Marii Spletta Płyta nagrobna Carla Marii Spletta w kościele św.Lamberta w Düsseldorfie
Po dojściu do władzy Gomułki, prymas Wyszyński uzależnił swój powrót do Warszawy od powrotu usuniętych przez władze biskupów do ich diecezji. Nie dotyczyło to, rzecz jasna, Spletta. W 1956 r. władze wydały mu zgodę na wyjazd z Polski spędzając ostatnie dni przed opuszczeniem Polski na plebanii i w kościele w Więcborku.  Tym razem z tej możliwości  wyjazdu skorzystał.
Zamieszkał w Düsseldorfie, gdzie od 1957 r., z nominacji Piusa XII, był duszpasterzem Gdańszczan zamieszkałych w RFN. Biskupem Diecezji Gdańskiej pozostał do końca życia. Psuło to krew zarówno polskim władzom, wrogim wszystkiemu co kościelne i wszystkiemu co niemieckie (z wyjątkiem wszakże NRD), jak i polskim hierarchom katolickim, którzy zabiegali o obsadzenie oliwskiej katedry kimś ze swojego grona.
Carl Maria Splett zmarł 5 marca 1964 r. i został pochowany w kościele św. Lamberta w Düsseldorfie.
W dwa lata po jego śmierci, kiedy Polska uroczyście świętowała Millennium, w Gdańsku pojawiły się plakaty skierowane przeciwko „zdrajcom biskupom” z portretem Spletta. Wywołało to rozruchy, trudno jednak przypuszczać by ludność kierowała się sympatią dla „swojego”, zmarłego dwa lata wcześniej biskupa.
Śladów po Carlu Marii Splett’cie próżno szukać w Gdańsku. W Lambertkirche w Düsseldorfie, nad grobem biskupa znajduje się płyta z napisem: Przez swoich kochany, przez nienawiść prześladowany, przez niesprawiedliwość wygnany, aż Boża dobroć dała mu miejsce ojczyste.
Jest też w Düsseldorfie ulica mu poświęcona.
A co na temat biskupa Spletta znajdziemy w literaturze i mediach?
Tadeusz Bolduan, syn burmistrza Wejherowa zamordowanego przez Niemców na początku wojny, napisał: Biskup padł ofiarą swojego niemieckiego narodu, który płacił za zbrodnie hitlerowskie. W czasie procesu bpa Spletta wykrwawione społeczeństwo pomorskie ekshumowało zwłoki swoich najbliższych z mogił rozsianych w lasach, do domu wracali więźniowie obozów koncentracyjnych, tutaj był jeden wielki płacz, który rodził nienawiść. (…) Obwiniano wszystkich Niemców, bez wydzielania spośród nich hitlerowców, bo też nie tylko hitlerowcy dali się we znaki Polakom.
W 1994 r. Peter Raina, historyk, autor książek o polskim Kościele Katolickim, wydał książkę pt. Karol Maria Splett biskup gdański na ławie oskarżonych, w której zaprezentował stary, pamiętający nieboszczkę komunę, zestaw oskarżeń o antypolskość i służalczość wobec hitlerowców. Odpowiedzią na tę publikację była wydana rok później książka ks.Stanisława Bogdanowicza Karol Maria Antoni Splett, biskup gdański czasu wojny, więzień specjalny PRL. Bogdanowicz przedstawił Spletta w dużo bardziej obiektywny sposób, uznając, że biskup padł ofiarą komunistycznych władz, które po wojnie potrzebowały argumentów do walki z Kościołem i pretekstu do zerwania konkordatu.
W 1998 r. wydano w Gdańsku broszurkę autorstwa ks.Władysława Szulista zawierająca również znany zestaw oskarżeń przeciwko Splettowi.
Splett5mapka.jpg
Ulica Carla Marii Spletta na planie Düsseldorfu
Na stronie Szkoły Podstawowej nr 2 w Pelplinie czytamy:
Dnia 5 grudnia 1939 roku, wbrew IX artykułowi konkordatu z 1925 roku, bez uprzedniej konsultacji z bp Okoniewskim i bez wiedzy prymasa polskiego kard. Hlonda oraz ambasadora RP przy Watykanie, administratorem diecezji chełmińskiej został Niemiec, bp ks. Karl Maria Splett, znany później z wielu antypolskich zarządzeń.
We wstępie do polskiego wydania książki Karlheinza Deschnera Krzyż Pański z Kościołem – seksualizm w historii kościoła autor pisze: Na rok przed wybuchem wojny Rzym spowodował zmianę obsady biskupstwa gdańskiego. Biskupem Gdańska został Carl Maria Splett, hierarcha współpracujący z gestapo, człowiek, który z jednej strony modlił się o błogosławieństwo Boże dla Hitlera i wzywał wiernych, by oni również zanosili modły za Führera, który kazał bić w dzwony i wywieszać sztandary, z drugiej zaś nakazał usunąć z kościołów wszystkie polskie napisy, zakazał spowiedzi w języku polskim i usunął polskich księży. 

Czas na podsumowanie:

Carl Maria Splett wymyka się jednoznaczym ocenom. Niewątpliwie jego pisma z początku wojny stawiają go w bardzo złym świetle. W równie złym świetle chcą ciągle widzieć postać gdańskiego biskupa ci, którzy w zarządzeniach zakazujących używania języka polskiego dopatrują się ślepego wykonawstwa hitlerowskiej polityki skierowanej przeciwko narodowi polskiemu. Nie chcą za to pamiętać w jakich warunkach były one wydawane. Jakkolwiek by jednak interpretować fakty z wojennych lat jego życia, nie sposób uznać za moralne postawy polskiego Kościoła wobec szykan skierowanych przeciw Splettowi (choć można ją zrozumieć). Ciężko też zaakceptować karę wymierzoną biskupowi przez polski sąd – osiem lat to stanowczo zbyt wiele, jeśli wziąć pod uwagę najbardziej nawet nieżyczliwą interpretację postępowania Spletta. Absolutnie nie do przyjęcia jest również sposób wykonania tej kary i pozbawienie biskupa wolności przez 3 lata po jej odbyciu.
Jakby nie spojrzeć na gdańskiego biskupa, stwierdzić trzeba, że, przynajmniej od pewnego momentu, przyjął postawę nonkonformistyczną, zaskakującą, jeśli wziąć pod uwagę jego zachowanie sprzed i z czasu II wojny światowej. Ów powojenny nonkonformizm biskupa nie dał w zasadzie nic, a jemu samemu przyniósł wiele cierpienia.

Opracował: prof.wirt. Grün

 

Proces biskupa gdańskiego Karola Marii Spletta przed komunistycznym sądem w Gdańsku
Proces biskupa gdańskiego Karola Marii Spletta przed komunistycznym sądem w Gdańsku